Wstaliśmy rano, zrobiliśmy śniadanie i złapaliśmy szybko collectivo personal - taxi do Santa Teresy. Droga wyglądała tak jak na filmie. Lepiej oglądać widoki niż patrzeć w dół (cena 10 SOL/osoby).
W Santa Teresa przesiadka do colectivo do Hydroelectrici cena 10 SOL.osoby. W Santa Teresa zmiana autka i za 10 SOL/osoba pojechaliśmy do Hydroelectrica. Podobno cena to 5-7soli, ale nam się troszkę śpieszyło.
Plan przewidywał że dzieciaki jadą z Ania i bagażami pociągiem, a ja idę na piechotę. Bilet dla turysty 18USD/osob, lokalesi 2-10 SOL.
Byliśmy jakieś 3h przed odjazdem pociągu, ale kasa otwiera się o 14.00 czyli 1,5 h przed odjazdem pociągu. W międzyczasie zjedliśmy obiad (zupa+kotlet z kurczaka/ryba, ryż, ziemniaki i sałatka za 7 SOL ) Gdy przyjechaliśmy kolejka była długa, pociąg przyjechał z 1 wagonem dla turystów i 1 dla lokalesów i biletów zabrakło. Można było czekać na kolejny za 1,5h. Dzieci miały już dość przesiadywania na torach i zapadła decyzja że idziemy na piechotę około 11 km. Czytaliśmy, że droga zajmuje ok. 2h i tyle też wskazywali przewodnicy. Nam zajęła 4,5 h, przy czym jurek szedł w chuście, a Ada na własnych nóżkach. Przy okazji okazało się, że mamy za ciężki plecak i zabraliśmy za dużo rzeczy :(. Po zejści z torów zostało nam około 20 minut pod górę do samego miasta i szczęśliwie złapaliśmy stopa, pan zawiózł nas do centrum i nie chciał za to żadnych pieniędzy. Do Agua Calientes dotarliśmy około 18:30 zmęczeni i minięci przez 2 pociągi. Najbardziej zabolało nas, że w pierwszym pociągu, tym na który zabrakło biletów były wolne miejsca :(, w przedziale do lokalesów. Samo Agua Calientes wyglądało tak europejsko, że przez moment poczuliśmy się jak w Zakopanem. Aczkolwiek widok ten roztaczało w nocy, w dzień zweryfikowaliśmy, że aż tak pięknie nie jest, ale budynki mają elewację... przednią :). Hostel znaleźliśmy stosunkowo łatwo ( 30 SOL/ osoba). Potem pizza (koszmarna, Włosi by tego tak nie nazwali) i spać.
Następnego dnia Ania poszła przedłużyć nocleg, ale pan i tak nas wyrzucił, mówiąc, że możemy wrócić o 13, bo teraz jest check-out. Była 9 rano. Chcąc nie chcąc, spakowaliśmy się, zostawiliśmy bagaże i poszliśmy na miasto. Około 10 Jurek chciał już spać, a że nie mieliśmy wózka, poszukaliśmy hostelu, który będzie już mógł nas przyjąć. Nie jest to łatwe, w kilku w których byliśmy nie było takiej możliwości, lub nie było nikogo. Co ciekawe, pokoje były otwarte, w niektórych leżały czyjeś rzeczy (plecaki,itp) i ani żywej duszy. Można było sobie wziąć czyiś plecak i po prostu wyjść. W końcu znaleźliśmy B&B za 80 SOL ze śniadaniem. Ciepła woda w cenie jak się wykłócisz (od 1 do 3 godzin czekania aż włączą).