Wystaliśmy bardzo wcześnie piękny wschód słońca robimy śniadanie no można zrobić śniadanie spokojnie zjeść.
Nie no coś ty za 20 min pojawiły się one muchy tysiące mało się kilkoma nie udławiłem szybka decyzja zjemy coś w - Copped Pady - ruszamy.
Wszystko było dobrze przez 130 km; jakieś 30 km przed Coober Pedy zakopaliśmy się, ale udało nam się wydostać o własnych siłach przydały się biegi terenowe i naprawiona skrzynia biegów.
Ale po ujechaniu około 7 km wpakowaliśmy się na amen błoto po kolana – maskara. Nie daleko stoi samochód idziemy i Pan mówi że on tutaj stoi od 3 dni i czeka na pomoc no to ładnie. Niby tak blisko a tak daleko. Ale jedzie pomoc widać ja na horyzoncie ;(. Czyli jakies 10 km od nas. Przyjechał facet i powiedział że nas wyciągnie super. I tutaj się nie dogadaliśmy, gdyż on wsiadł do auta i po 10 min auto stało na suchym jakieś 15m wcześniej, ale silnik dziwnie klekotał – powiedział jest rozgrzany musi odpocząć. Czekamy na pomoc. Towarzyszy nam horda much i robaki, które Ania pomyliła początkowo z ptakami (takich rozmiarów). Temperatura niemiłosierna, dobrze, że choć trochę wiało, to muchy odwiewało i zamiast 1000 mieliśmy ich tylko 100 wokół nas. Muchy doprowadzały nas do szału. Ide do pomocy która jest na horyzoncie po przeprawie przez 3 potok- szok woda na pustynie i błoto po kolana. Doszedłem zostaliśmy tylko my. A tam panowie siedzą sobie śniadanie jedzą. Pospieszyłem ich i wracam. Niby się widzieliśmy na drodze, ale jak wróciłam Ania powiedziała mi, że nie było mnie około godziny. Wkrótce pomoc nadeszła, wielka wyciągarko-gąsienica przeciągnęła nas przez potoczki. W sumie ciągnęła nas jakieś 10km. Grunt suchy kołami, do celu tylko 25km, ruszamy. Stukanie w silniku nadal, po 8 km woda się zagotowała i znowu stoimy. Przejechaliśmy przez bagno na którym nas zarzuciło o 90 st. Zyjemy i nikomu nic się nie stało. Dopiero wieczorem uświadamiamy sobie jak to się mogło skończyć. Na szczęście jest sieć więc dzwonimy do RAA. Organizują pomoc i po godzinie przyjeżdża pan. W międzyczasie zdążyliśmy się już podczepić po raz kolejny pod gąsieniczkę, która wracała do Copped Pady. Szybka zmiana – już nie jesteśmy ciągnięci, teraz pan nas wpakował na lawetę i jedziemy. Po dojechaniu do serwisu pan robi szybki check-out i mówi, że to wygląda na przegrzanie silnika i może trzeba będzie zmieniać silnik. Sprawdzi to dokładnie jutro. Koszt jest w granicach 5000 AUD. Więcej niż auto warte. Zrezygnowani i wymęczeni korzystamy z zorganizowanego przez RAA noclegu. Jest klima, dzieci odżywają. Postanawiamy więcej na pustynię nie jechać. Teraz czekamy na wyrok, czy w ogóle gdzieś pojedziemy. Zastanawia nas fakt, że droga była otwarta, skoro od kilku dni czekał tam wóz, a wraz z nim 5 innych aut, które zostały już wyciągnięte, zanim my się tam wpakowaliśmy. Dopiero po naszej interwencji u policjanta, ktoś powiedział, że się tym zajmie, bo droga była oznaczona jako 4WD a wymagała czołgu. I z tego co zauważyliśmy panowie, którzy naprawiali drogę dotarli do Copper Pady przed nami.