Hip hip hura … w końcu dotarły. Co prawda tata wspominał o jakiś prezentach, ale myślałam, że dostanę je dopiero pod choinkę a tutaj taka niespodzianka. Zaczęło się tak, że któregoś ranka przyszedł Pan i przyniósł nam paczkę. Ja bardzo lubię otwierać paczki,więc szybko się z tym uporałam, chociaż Jurek trochę mi przeszkadzał. Paczka nie była jakaś specjalnie ciężka, zaś w środku znajdował się namiot. Z boku miał takiego fajnego ptaka,który wyglądał jak bocian, ale tato powiedział że to Marabut. Namiot ma na imię Gwinea, mama powiedziała że to takie państwo gdzieś bardzo daleko. Mama z tatą pomogli mi go rozłożyć, ledwo się zmieścił w pokoju – najbardziej podobają mi się takie otwierane drzwi – mogę się sama zapiąć w środku. A w środku jest tyle miejsca - to nie to samo co mój namiot na plażę. W każdym razie już mi się podoba.
Nie minęło kilka dni .. .. tato z mamą przyniósł jakieś duże paczki … no i w końcu zobaczyłam z Jurkiem jak wygląda plecak z firmy Wisport taki górski. Ja tam nie widzę różnicy poza faktem, że jest duży. Najbardziej cieszy się Jurek, bo on się zmieści do plecaka. Jakby mu się chodzić nie chciało to go mama z tatą poniesie. Ja już jestem trochę za duża i będę musiała chodzić na nóżkach – no tak mali mają lepiej.
Tato powiedział że plecaki, są trochę małe - mama popatrzyła na niego i powiedziała, że pożyczymy sobie wielbłąda ;).
Ale jednego jestem pewna moje zabawki się tam na pewno zmieszczą ;).
No to na dzisiaj na tyle …. Jak dostanę jeszcze jakieś prezenty dam znać