Na lotnisko w Auckland pojechaliśmy wieczorem, znaleźliśmy kawałek miejsca, a z krzeseł zrobiliśmy prowizoryczne łóżko. Ania pilnowała bagażu. Po wylądowywaniu na lotnisku Ania padała na twarz, ja trochę się przespałem, tak więc było lepiej. Samochód odebraliśmy z wypożyczalni i ruszyliśmy na poszukiwanie noclegu - byliśmy tak zmęczeni, że jakby spojrzeć na ślad z GPS to okazało by się, że kręciliśmy się w kółko. No cóż ceny nas zabiły, ale w końcu udało się coś znaleźć. Całkiem fajny camping, choć początkowo opinia w internecie nie zachęcała. I tak śpimy na camping Sheralee Campervan Park za 35 AUD za noc. Dodatkowym plusem jest bliska odległość od stacji kolejowej. Misja znaleźć samochód na Outback okazała się dosyć trudna. Po kilku dniach poszukiwań i jeżdżenia po dealerach, udało nam się znaleźć ogłoszenie na gumtree. Jeśli chodzi o jeżdżenie po dealerach to jest to stracony czas, chyba, że dysponuje się dużą ilością gotówki.
Kupiliśmy Auto od Johnego - Niemca z Hamburga i mamy nadzieje, że Nissan Pajero bezpiecznie nas dowiezie do końca naszej podróży.
W międzyczasie udało nam się podjechać do miasta. Komunikacja w Sydney jest na 5plus. Pogoda jest piękna, tylko bardzo gorąco, tak więc zwiedzanie rozpoczęliśmy dopiero o piątej po południu. Dojazd do centrum zajął nam mniej więcej 30 min z przesiadką. Bilety kosztują ok. 12 AUD za podróż tam i z powrotem za 2 osoby. Odwiedziliśmy operę i most Harbour Bridge - wybraliśmy idealną porę i mogliśmy zobaczyć zachód słońca :). Centrum Sydnej zwłaszcza po zmroku jest bardzo ładne. Skorzystaliśmy z Monorail Train, aby objechać ścisłe centrum. Monorail jedzie kilka metrów nad ulicami i pomiędzy budynkami. Ciekawe doświadczenie za 5 AUD/osoba. W międzyczasie dzieciaki posnęły i podróż powrotna oraz włóczenie się po mieście przebiegły w ciszy ;p.