Pojechaliśmy zobaczyć Queenstown ze względu na tzw. widoki. Po drodze zatrzymaliśmy się w centrum skoków na bungee. Miejsce robi wrażenie, fajnie zaprojektowane. Skok na bungee z mostu 43m nad rzeką robi wrażenie. Mimo, że impreza dosyć kosztowna (180NDZ za skok) chętnych nie brakowało i wyglądało to troszkę jak taśma produkcyjna: skoczył-zdjęli go-następny. Aczkolwiek nie wszyscy podołali, mimo zapłaty widzieliśmy jak jedna z przerażonych ochotniczek wycofała się tuż przed skokiem. Miejsce warte zobaczenia, nawet jeśli nie chce się skakać. Jest to podobno pierwsze i najdłużej działające centrum skoków w NZ - więc jak głosi reklama podobno najbezpieczniejsze. Ania miała pewne wątpliwości - zwłaszcza, że w niedalekim Queenstown widzieliśmy mnóstwo ludzi ze złamanymi kończynami (ale może Queenstown to miasteczko również z dużym zapleczem rehabilitacyjnym). Ogólnie miasto ładne - porównałbym do Zakopanego; podobnie ceny. Za to jedliśmy najlepsze Burgery w NZ. (Ferburger) łatwo poznać gdzie to jest gdyż zawsze jest tam kupę ludzi. Widoki faktycznie pozazdrościć - łatwo tam dolecieć lotnisko 5 min drogi od Queenstown - tak więc Zakopane jeszcze musi poczekać. Nie daleko jest miejscowość Arrownton - z XIX w zabudową. Jakoś dużego wrażenia na nas nie zrobiła, w PL co druga miejscowość ma takie budynki - ale ciekawa architektura.