Pojechaliśmy do Huanchaco, żeby nie było tak łatwo wybierając się tam z całym majdanem lokalnym busem. Taksówka kosztowała 15 soli, autobus 1,5 sola od osoby (za bagaż zapłaciliśmy jak za dwoje pasażerów).
Dla szukających drogi najlepiej posłużyć się mapką poniżej.
Tu dokładnie znajdziemy to, czego szukamy, gdyż są busy które jadą do Huanchaco nawet mają tą samą literkę tylko, że w połowie trasy może okazać się że linia H to faktycznie jedzie tutaj ale z innej firmy pod nazwą Expres, Expert itp.
Na miejscu hosteli jest mnóstwo, nawet są campingi. My zatrzymaliśmy się w Naylamp, który jest fajny i w pokojach jest czysto (www.hostalnaylamp.com). Jest to szereg bungalowów, z werandą i hamakami na placyku po środku. Nareszcie możemy napić się piwa na świeżym powietrzu, gdy dzieci śpią. Cena to 50 soli za dwójkę. (Camping 15 soli/osoba).
Dla fanów surfingu nie zapomniana miejscówka ;). Fale są spore z jednej części miasteczka, a z drugiej nieco spokojniejsze w sam raz do nauki tego sportu. Sama plaża jest niestety brudna, mimo znaków o zakazie zwierząt, jedzenia i picia, co ranek można zaobserwować wielu sprzątających z ogromnymi workami na śmieci, którzy starają się doprowadzić plaże do jako takiego wyglądu. Dzieciom to nie przeszkadza i po zakupie niezbędnika w postaci wiaderka, łopatki i grabek buszują po plaży. Woda zimna, nie kąpiemy się. Planowaliśmy zostać dwie noce, ale pobyt nam się chyba przedłuży - w końcu jesteśmy na wakacjach.