Dziś jak przystało na niskobudżetowych nomadów skorzystaliśmy z dobrodziejstw otwartego prysznica przy plaży. Woda zimna, ale nie lodowata nie przeszkodziła w uzyskaniu upragnionej świeżości.
Udało się nam znaleźć couchsurferów, którzy nas przygarną na kilka dni, mieszkają w Stirling, do której przyjechaliśmy już dziś. Ponieważ noclegi mamy od jutra, zatrzymaliśmy się na parkingu koło placu zabaw :). Właściwie place zabaw to jest jeden z wyznaczników naszych postojów. Po kilkunastu dniach widoków wzgórz porośniętych spaloną trawą, Stirling przywitało nas zielonymi trawnikami i parkami, które przypominają nam trochę o domu. I temperatura spadła. Uff... Trochę poniżej 30 st i od razu wszyscy mają więcej energii. I much jakby mniej. Myślę, że australijskie muchy, ze względu na swoją liczebność i natręctwo zasługują na osobny wpis. I o nich niebawem opowie nasz młody korespondent Ada.