Fajne miejsce - tanie...
Pojechaliśmy tam trochę na tzw. czuja niby ni po drodze 100 km od głównej drogi. Drogi jak zawszę tutaj kręte Ania prowadziła i narzekała nie można było prosto - ale tutaj chyba tak nie budowano. Pogoda niebo zachmurzone i bardzo mały ruch mijaliśmy pojedyncze samochody i owce,owce... znowu owce. ;). Dzieciaki przez większość drogi spały. W końcu dojechaliśmy miejscowość nie duża ale bardzo ładnie położona fajne miejsce na narty w zimie ;). Dużo tras spacerowych - tylko to mordercze słonce ;(. Po noclegu zdecydowaliśmy że idziemy na basen/aqua park i termy w jednym. I miłe zaskoczenie nie jest drogo - bo podobna atrakcja w Rotrua kosztuje 80 NZD a tutaj zapłaciliśmy 1/3 z tego.
Zastawiamy się nad żywieniem ludzi w NZ - chyba mają wysoki cholesterol, Gdyż 1/2 frytek jest wystarczająca dla naszej rodzinki, żebyśmy się najedli.Zaś oni jedzą takie ilości 1 burger w restauracji na lunch to dla mnie obiad i kolacja w jednym.
Nasze 1 doświadczenie z małżami - Ania wyglądała jakby połknęła żabę i właśnie oddawała ją z powrotem naturze. Mówiłem jej żeby nie oglądała tego co je !. Bo nie wyglądało zachęcająco pomarańczowe wystające czułka ... - trochę jak obcy ;). Smakowo rewelacji nie było - wolę ryby. Komentarze Ani co do wyglądu i smaku było dużo ale nie zdecydowała się na trzeźwo kontynuować konsumpcji ;).